Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 25.09.2018 A A A
IREK DUDEK: Robię artystyczne ryzyko
RAWA BLUES
Fot. Materiał prasowy

- Ludzie mnie kojarzą przede wszystkim z Shakin’ Dudi. Ta koncepcja dała mi popularność i wiąże się z kilkoma przebojami, które przykleiły się do mnie trwale. Chciałbym pokazać, że zrobiłem kilka innych rzeczy: symphonic blues, blues band, występy solo lub w rozmaitych składach kameralnych. Można powiedzieć, że dojrzewałem do bardziej bogatych muzycznie form, które miały uszlachetnić bluesa. Teraz mając możliwość występu z naprawdę elitą instrumentalistów, spróbuję skupić się na samej muzyce i wydobyć jej inne walory. Nie zapominam także o tym, żeby w tym koncercie były również elementy dobrej rozrywki – podkreśla Irek Dudek, twórca i dyrektor festiwalu Rawa Blues. Artysta wystąpi na scenie „Spodka” 29 września, zaprezentuje się w bigbandowym składzie. Refleksjami na temat tego koncertu, roli skrzypiec w bluesie oraz ekskluzywnego wydawnictwa „Live at NOSPR”, Irek Dudek podzielił się w rozmowie z Ryszardem Glogerem. Zapraszamy do lektury!


Do kolejnej edycji Rawa Blues festiwal pozostało niewiele czasu. O programie i organizacji festiwalu rozmawialiśmy wiosną. Dzisiaj chciałbym porozmawiać nie z dyrektorem festiwalu, lecz z jednym z artystów. Czy traktujesz swój udział w festiwalu jak przywilej czy bardziej jest to wyzwanie artystyczne?


Oczywiście to dla mnie wyłącznie wyzwanie artystyczne. Powiem wprost byłbym głupi, gdybym jako muzyk nie skorzystał z takiej okazji. Na widowni ludzie, którzy chcą posłuchać bluesa, duża scena, system nagłośnienia i oświetlenie pierwsza klasa. To są wymarzone warunki do występu, zwłaszcza gdy jest pomysł na zaprezentowanie czegoś nowego. Ja w tym roku chcę wrócić do muzyki, którą wykonywałem w różnych okresach kariery. Nie chcę jednak tylko tych momentów odtworzyć. Postanowiłem spojrzeć na wiele utworów inaczej, nadać im innego kształtu, potraktować znany materiał muzyczny nieszablonowo.


Czy to znaczy, że w jakiś sposób chcesz tym razem zburzyć ten stereotypowy wizerunek swojej obecności na scenie?


Ludzie mnie kojarzą przede wszystkim z Shakin’ Dudi. Ta koncepcja dała mi popularność i wiąże się z kilkoma przebojami, które przykleiły się do mnie trwale. Chciałbym pokazać, że zrobiłem kilka innych rzeczy: symphonic blues, blues band, występy solo lub w rozmaitych składach kameralnych. Można powiedzieć, że dojrzewałem do bardziej bogatych muzycznie form, które miały uszlachetnić bluesa. Teraz mając możliwość występu z naprawdę elitą instrumentalistów, spróbuję skupić się na samej muzyce i wydobyć jej inne walory. Nie zapominam także o tym, żeby w tym koncercie były również elementy dobrej rozrywki. Na pewno nie będzie to koncert elitarny, w którym często brak żywej reakcji publiczności.


Lubisz ryzykować i pójść pod prąd?


Kiedy zaczynałem projekt symphonic blues, widziałem, że mogę spotkać się z krytyką. Koncepcja była taka, żeby reguły formy bluesowej realizowała sekcja rytmiczna, natomiast duża sekcja smyczkowa poszerzała harmonię i zmieniała barwę muzyki. Było to takie zestawienie triady bluesowej w kulturze czarnoskórych z europejskim, klasycznym podejściem do muzyki. To mnie fascynowało i o dziwo, to się spodobało na Zachodzie, gdzie występowałem tam na festiwalach czy w telewizji. U nas spotkało się to z mniejszym zainteresowaniem, może jeszcze wtedy słuchacze nie byli gotowi na takie eksperymenty. A ja niezmiennie hołduję zasadzie, że istotą bycia artystą jest tworzenie i narzucanie sobie większych celów. Ja zawsze będę szukał, raz z sukcesem, innym razem, może z jakimś poślizgiem.


Jeśli mówimy o posunięciach super ryzykownych, to dla mnie jednak twój występ solo na Rawie w 2010 roku był naprawdę niczym rozbrajanie miny…


Oczywiście wyjść w pojedynkę i stanąć na scenie oko w oko z kilkoma tysiącami słuchaczy nie jest łatwo. Nie ma się gdzie ukryć nawet na chwilę, wszystko co się stanie zależy ode mnie. Jak nie wyjdzie, winny jest jeden. Przyznam, że miałem wtedy dużą tremę. Trochę poćwiczyłem na gitarze, bo przez lata to nie był instrument, którym się posługiwałem. Nie wiem, chyba mam takie szczęście, że kiedy wychodzę nas cenę przestaję myśleć kategoriami rzemiosła i przechodzę do roli muzyka który ma coś ważniejszego do przekazania niż zagranie i zaśpiewanie paru dźwięków. Scena „Spodka” wbrew pozorom bardzo pomaga, bo ma się wrażenie ogarnięcia widowni, nawet tych sektorów, które są dalej i wyżej.


Gitara w twoich rękach to pewien epizod, a co jest dla ciebie ważniejsze harmonijka czy skrzypce?


Ja tej gitary tak zupełnie nie odstawiłem do kąta, ona pewnie wróci. Skrzypce były moim pierwszym instrumentem i wydaje się, że mogę rozwijać swoją grę odkąd zamieniłem instrument na skrzypce elektryczne. To przejście dostarczyło mi wielu nowych podniet, inaczej można operować dźwiękiem i barwą. Jednak harmonijkę stawiam trochę wyżej dlatego, że pozwala łączyć to ze śpiewem. To jest dla muzyka bluesowego sytuacja najbardziej naturalna, właściwie dochodzi do symbiozy głosu i harmonijki. Nie wiem, może musiałbym więcej popracować ze skrzypcami, żeby osiągnąć podobne połączenie.


Może dlatego w ankietach zwykle jesteś wyróżniany głównie jako harmonijkarz?


No rzeczywiście jako skrzypek rzadko figuruję w różnych plebiscytach. Wydaje mi się, że w NOSPR w ubiegłym roku pokazałem, że gram na skrzypcach trochę inaczej. Coraz bardziej interesuje mnie sposób użycia skrzypieć taki jak na południu USA. W NOSPR wykorzystałem również grę na skrzypcach slidem. Jest wiele możliwości i im bardziej niektórym się wydaje, że skrzypce w bluesie nie mają zastosowania, tym bardziej chciałbym to przekonanie zmienić.


Co zaproponujesz w tym roku w Spodku?


Przede wszystkim zdecydowałem się na przygotowanie ekskluzywnego wydawnictwa, które będzie dostępne tylko ze specjalną pulą biletów na festiwal. Album Dudek Big Band Live at NOSPR złożony będzie z płyt CD i DVD z zapisem mojego występu w ubiegłym roku. Nakład jest limitowany do 500 egzemplarzy. Zagrałem w NOSPR z big bandem i kiedy spokojnie posłuchałem tego później, zgodziłem się z opiniami kilku dziennikarzy, że ładnym zamknięciem takiego projektu, będzie utrwalenie w formie wydawnictwa. Włożyliśmy w to z muzykami wiele pracy, z USA specjalnie przyleciał Jurek Piotrowski. Zaśpiewałem w NOSPR kilka standardów Ray’a Charlesa, bo ten fantastyczny artysta był twórcą pewnej szkoły, przez którą wszyscy przeszliśmy. W tym sensie tegoroczny występ na Rawie będzie powtórzeniem tamtej koncepcji z big bandem w warunkach Spodka. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym chciał tylko precyzyjnie odwzorować koncert sprzed roku. Przewidziałem parę zmian i niespodzianek, więc to nie będzie dokładnie to samo. Koncert zagramy w większym tempie, chcę żeby występ był bardziej zwarty i zamknął się w godzinie. Bardzo się cieszę na tę szansę spotkania z publicznością Zapraszam wszystkich na Rawę, w tym roku znowu z udziałem światowych gwiazd!


Rozmawiał: Ryszard Gloger

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
Gia Coppola kontynuuje rodzinną tradycję!
Gia Coppola to fotografka, reżyserka filmowa, scenarzystka i ...
Damy radę z kulturą
Już ponad pół roku nie mamy łatwego dostępu do teatru w ...
Wojna polsko- ruska: Silne kobiety opowiadają o Silnym (wywiad)
Głośny debiut Doroty Masłowskiej na scenie teatralnej. Bez ...