Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 11.09.2014 A A A
Stefan Kisielewski: Materii pomieszanie
WALDEMAR KUGLER
Materiał prasowy

Oszałamiające, porywające i niezwykłe ciekawe są felietony popularnego Kisiela. Do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Szczególnie interesujące wydają się być  te, wydane ostatnio przez wydawnictwo Prószyński i ska. Dobierając tematykę bowiem, bardzo zróżnicowaną i oryginalną, jak na autora, Kisielewski ma pełne pole do popisu. W „Materii Pomieszanie” felietonista zajmuje się podróżami oraz literaturą, czyli tematami, które pojawiały się na łamach Tygodnika Powszechnego, ale niekoniecznie były głównym kanonem jego kolorowych wypowiedzi.


Niezwykle ciekawą konwersację prowadzi popularny Kisiel z czytelnikiem. Jest w niej pewnego rodzaju zachęta do odwiedzenia innych krajów, ale też nierzadko łyżka dziegciu w zachwycie  nad innymi krajami. Przybliża codzienne życie mieszkańców kraju (Podhale, Warszawa, Poznań, Szczecin, Wrocław) i zagranicy (Czechosłowacja, Francja, Anglia, Rumunia). Na każdym kroku, w każdym felietonie, autor stara się puszczać oko do czytelnika, zaznaczając jednocześnie, że w przypadku podróży zagranicznych „cudze chwalicie swego nie znacie” jest maksymą jak najbardziej aktualną. A spostrzeżenia autora są zachwycające. Nie opierają się tylko na ogólnych uwagach dotyczących miast, wchodzą w sferę głębszą, dotykają warstwy społecznej danego narodu i jątrzą w umyśle czytelnika starając się za wszelką cenę wykazać, ze jednak nie wszystko poza granicami naszego kraju jest takie idealne. Nie ma w tym jednak żadnej złości, zazdrości czy agresji. Autor robi to w sposób wysmakowany, w żaden sposób nie nachalny, tylko w charakterystyczny dla siebie  język pełen humoru. Posiada także Kisiel niezwykłą umiejętność wplatania w historię wielu różnych wątków w sposób, który czytelnika przekona do racji autora.

 

Materii Pomieszanie jak  wskazuje tytuł całkowicie wymieszanie tematyki, która nie mieściła się w kanonie pisarstwa Kisielewskiego. „Podróże”, „Materii pomieszanie” i  „Z literackiego lamusa” to kolejna część serii wydawnictwa, która uzupełnia znaną serię felietonów. I rzeczywiście wszystko jest tu pomieszane zgodnie ze znanym cytatem Skrzetuskiego, którego słowa nijako przyświecają tej pracy: Wszelako w tej książce dziwne jest materii pomieszanie. Są tu teksty różnorodne zarówno tematycznie (aczkolwiek koncentrujące się wokół podróży lub książek) oraz stylistycznie. Wartościowy dla czytelnika jest także doskonały wstęp Macieja Urbanowskiego, który słusznie zauważa, że bogata, niezwykła osobowość Kisielewskiego odciska piętno w całej tej książce, która do najcieńszych nie należy, ma bowiem ponad 600 stron. Co nie znaczy że przechodzenie przez kolejne strony jest dla czytelnika wyzwaniem, żeby nie powiedzieć męką. Bo nie jest. Czytając poszczególne rozdziały otwierają przed nami rzeczywistość lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych. Jest ona widoczna w ostrym i celnym piórze autora. Kisielewski w doskonały sposób, czujnie wytłuszcza nam te fragmenty rzeczywistości, które na co dzień zdawały się być niezauważalne. Felietony stają się esejami, eseje przechodzą w filozoficzne rozważania poparte socjologicznymi spostrzeżeniami.

 

Tytuł całej książki nawiązuje do wydanego w 1973 roku zbioru artykułów, które również znalazły się w prezentowanym tomie. Obok nich dołączono również felietony wydane w 1959 pt.”Opowiadania i podróże” oraz „Z literackiego lamusa”, które choć na końcu, są według mnie najlepszymi w tej książce. Był to zbiór esejów o literaturze pisanych w latach 1945-1953 oraz w latach 1968-1970 (w tym pod pseudonimem Julia Hołyńska). Część składa się z dwóch części: Teoria, ideologia, estetyka (tu m.in.: Jak oceniam literaturę dwudziestolecia, Literatura z tezą, O idee artystyczne) oraz Recenzje, impresje, sylwetki (tu m.in.: O Gołubiewie i jego książce, Dokąd prowadzi dociekliwy Sandauer, Człowiek wolny poza czasem). Sam autor zauważa, że „przesycony i zmęczony felietonowością postanowiłem ocalić od zapomnienia prace "poważniejsze": to co pisałem o literaturze w latach 1945–1953, zarówno niektóre artykuły ogólne, problemowe, jak i recenzje o konkretnych książkach, a także eseje literackie, pisywane w latach 1967–1970 jako Julia Hołyńska. [...] Jednakże warto może przypomnieć to wszystko, wszakże w kulturze nic nie powinno ginąć. Mimo niezrozumialstwa niektórych fragmentów, ściśle związanych z tłem swojego czasu i etapu, starałem się podać tekst "in extenso". Obroniłem się nawet przed pokusą skreślenia wszystkich pochwał, napisanych kiedyś pod adresem Iwaszkiewicza, Brezy, Żukrowskiego, Putramenta, Dobraczyńskiego. Trudno, nie znałem wtedy przyszłości, a jak lamus to lamus”. W tych słowach zawiera się najprawdziwszy obraz i cała idea pisarstwa Kisiela na temat literatury.

 

Zmarły w 1991 roku autor na kartach książki „pożera wzrokiem cyprysy, tuje i pinie”, co w przekładzie na język śmiertelników znaczy nie mniej ni więcej jak chłonięcie „skóry świata”, przeżywanie go wszystkimi zmysłami . Te zmysły pomagają mu w trafnej obserwacji, ale też utrudniają spojrzenie szerokie, całościowe. Felietony zawsze są „jakieś”, jest na nich odciśnięte piętno autora. Czasem jest cyniczny, czasem zgryźliwy, ale zawsze jakiś, zawsze prawdziwy. I tą wyrazistość na szczęście wykorzystuje wydawnictwo oddając do ręki czytelnika kolejny tom Kisiela. To, co zastanawia, bawi i czasami zasmuca, okazuje się być aktualne także i dzisiaj. Może to stąd wynika właśnie popularność wydawanej serii.

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
Wiatr: Zasypie wszystko, zawieje... /recenzja/
59. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego otworzyła premiera ...
Wojna polsko- ruska: Nie ma róży bez ognia /recenzja spektaklu/
Bez Silnego? Bez osiedla? Bez… facetów? Spektakl Pawła Świątka ...
Bohemian Rhapsody: Królowa była tylko jedna /recenzja filmu/
Bizancjum Jej Królewskiej Mości ocalone, ale chyba zbyt wielkim ...
Akademia Pana Kleksa w Teatrze Nowym w Krakowie: Witajcie w nowej bajce /recenzja spektaklu/
Pan Kleks znowu wystrzelił w kosmos, nabrał kolorów i ogłasza ...